II wojna światowa była specyficznym okresem dla gospodarki stron walczących. Skupiono się wówczas na wytwarzaniu ciężkiego sprzętu wojskowego, w tym i statków. Stocznie państw nadmorskich, w szczególności Wielkiej Brytanii, Kanady i Stanów Zjednoczonych, rozpoczęły produkcję na niespotykaną w dziejach żeglugi skalę. Budowano różne typy okrętów, z reguły w długich seriach. W ramach jednej z takich serii wyprodukowano 95 parowców typu N 3-S-A, które przeznaczone były w zasadzie do żeglugi przybrzeżnej. Statki te były tworzone w 9 stoczniach amerykańskich. Grupa parowców podzielona była na dwa typy: A1 i A2, przy czym pierwsze były opalane węglem, a drugie – ropą. Druga grupa liczyła 36 statków. Wśród nich były tzw. pięcioraczki, które trafiły w 1944 roku pod polską banderę. Nazwy wszystkich pięciu statków zaczynały się na literę K. Mieliśmy więc statki: „Kolno”, „Kowel”, „Krosno”, „Kutno” i „Kielce”. Ostatni z wymienionych wprawił w przerażenie mieszkańców miejscowości Folkestone (w pobliżu Dover) w 1967 roku. Zanim do tego przejdziemy, rzućmy okiem na krótką historię SS Kielce.
Zbudowany został w stoczni Pennsylvania Shipyard Inc., a zwodowany w 1943 roku w Beaumont w USA. Nadano mu nazwę „Edgar Wakeman”. Polski rząd na uchodźctwie był świadom korzyści, jakie dawał program Lend-Lease, toteż wystąpił o przyznanie Polsce pięciu statków. Długie rozmowy sfinalizowano 12 marca 1944 roku. Stąd właśnie SS Kielce znalazły się pod polską banderą.
Statek nigdy już miał nie wrócić na atlantycką trasę. Jego zadaniem była żegluga przybrzeżna wzdłuż Wielkiej Brytanii. Ostatecznie dopłynął w konwoju do Wielkiej Brytanii, a jego pierwszym dowódcą został Stanisław Szworc, natomiast pierwszym oficerem Edward Anczo. W Europie przewoził drewno, a także dostarczał zaopatrzenie dla armii amerykańskiej w Niemczech. W roku 1945 został przekazany Anglikom w zarząd. SS Kielce nie służył niestety zbyt długo we flocie, bowiem zaledwie 3 lata.
Statek wypłynął w ostatni rejs z Southampton do Bremenhaven 8 września 1946. Wyładowany był materiałami wybuchowymi. Wychodząc w morze, w kanale La Manche, około północy, zderzył się z francuskim SS Lombardy. W obawie przed wybuchem cała załoga została ewakuowana. Nie do końca wiadomo kto zawinił. Jedna z możliwości mówi o tym, że marynarzom tak weszły w krew działania z czasów wojny, że już po zakończeniu działań wojennych wypływali z portów tak, by nie zostali dostrzeżeni przez wrogie okręty, toteż często zdarzało się, że stawali się wręcz niewidzialni dla innych okrętów. Dodatkowo, flota handlowa nie dysponowała radarami, więc nie zawsze dało się dokładnie wszystko wypatrzeć i odpowiednio szybko zareagować. Kolizja obu statków miała nastąpić nagle i niespodziewanie. Co prawda istniało już prawo pierwszeństwa „z prawej”, co wskazywało by na winę załogi SS Kielce, jednakże ostatecznie prawo to sformułowane zostało w latach 60-ych.
Kielce spoczęły więc na dnie kanału La Manche z ładownią po brzegi wypełnioną materiałami wybuchowymi. Ale to nie koniec tej przedziwnej historii statku związanego nazwą z naszym miastem.
22 lipca 1967 roku nastąpiła eksplozja, która zarejest`5rowana została nawet w odległości 5000 mil od Folkestone. Sejsmografy wskazywały 4,5 stopni w skali Richtera. Małe trzęsienie ziemi. Winowajcą tego były służby brytyjskie. I Kielce. Ale po kolei. Spoczywający 21 lat na dnie kanału okręt stanowił wielkie zagrożenie dla intensywnej żeglugi. Tym bardziej przez wzgląd na swój ładunek. Brytyjczycy postanowili więc usunąć wrak z dna. Miał on zostać podzielony na 4 równe części i stopniowo zneutralizowany. Przy dzieleniu statku na część trzecią nastąpił wybuch. Szyby w sąsiadujących z wybrzeżem budynkach roztrzaskały się, a wstrząs przeraził wszystkich mieszkańców miasta. Po wraku pozostał duży, eliptyczny krater oraz metalowe fragmenty.
W taki sposób zakończyła się historia SS Kielc. I mimo, że płetwonurkowie podejmowali jeszcze próby odnalezienia dowodów mogących rzucić nowe światło na sprawę, to nic takiego odnaleźć się nie udało. Kielce wybuchły w pobliżu Dover i takie właśnie są fakty.
W drugiej połowie XX wieku pływał pod polską banderą jeszcze jeden statek o nazwie Kielce. Był to masowiec, o którym, niestety, nie ma zbyt wiele informacji poza tym, że w 1975 roku został odsprzedany Danii, a rok później pocięty na złom.