Jedną z zapomnianych postaci związanych ściśle z dawnymi Kielcami, a właściwie z literacką tradycją miasta jest Jan Gajzler. Poeta urodził się w 1891 r. w Suchedniowie w rodzinie urzędniczej, z której pochodziło wiele utalentowanych postaci, jak np. próbujący swych sił w sztukach pięknych Stefania Halicka i Feliks Gajzler. Rodzina miała także swoich wybitnych przedstawicieli w gospodarce województwa kieleckiego przed II wojną światową. Właścicielem Zakładów Wapiennych w Jaworzni w pobliżu Kielc był Edmund Gajzler, znana postać wśród miejscowych przemysłowców.
Czas nauki to dla Jana Gajzlera pobyt w Warszawie w pierwszych latach XX w., a potem kontynuacja w Szkole Handlowej w Kielcach, którą ukończył w 1910 r. Trzeba przypomnieć, że szkoła ta, dzisiejsze Liceum im. Jana Śniadeckiego, to pierwsza prywatna polska szkoła średnia w mieście przed I wojną światową, powstała w wyniku sprzeciwu społeczeństwa wobec dominacji Rosjan w Królestwie Polskim. Można powiedzieć, że ukształtowanie talentów poety miało związek z atmosferą szkoły, kolegami z ław szkolnych, wśród których było wielu regionalistów, znawców najbliższej historii i osób zaangażowanych w pracę na rzecz powstania Polski niepodległej.
Jan Gajzler studiował przez pewien czas na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale studiów z powodów materialnych nie ukończył.
Zajmował się w swoim życiu różnymi pracami, był zarządcą folwarków, sekretarzem nadleśnictwa, wykładowca języka polskiego i literatury, po I wojnie światowej pracował w Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu, współpracował z kielecką redakcją regionalnego pisma „Radostowa”. Ważną częścią jego codziennego życia była twórczość. Od najmłodszych lat zdradzał uzdolnienia plastyczne, malował akwarele, rysował. To jednak co stało się jego największą pasją to poezja, której poświęcił się bez reszty.
Nieuleczalnie chory zmarł w Radomiu w 1940 r. i pochowany został wśród bliskich mu osób w Suchedniowie. Twórczość Jana Gajzlera ma nierozłączny związek z przyrodą i pięknem Gór Świętokrzyskich. Zadebiutował w 1922 r., ale tworzył już o wiele wcześniej, znamy jego poezje z lat I wojny światowej, m.in. wiersz „Pokutnik” o kamiennej figurze pielgrzyma z Nowej Słupii. Pisał o gołoborzu, Łysej Górze, modrzewiach, sosnach, przydrożnych kapliczkach. Można powiedzieć, że stał się nieocenionym i niedocenionym piewcą naszych najbliższych okolic.
Jego wiersze, w swej formie trochę archaiczne, nie weszły do kanonu literatury polskiej. Trzeba jednak stwierdzić, że bez takich poetów, czujących się dobrze wśród szumu drzew, śledzących blask księżyca wyłaniającego się zza szczytów górskich, piszących o ogrodach i małych uliczkach, nie byłoby lokalnej tradycji, umiłowania każdego zakątka naszej najbliższej ojczyzny. Pisał o Kielcach:
... Wieczorem księżyc wstanie nad Katedry wieżą, -
pochyły, cichy placyk w srebrnym blasku zaśnie ...
- - z jasnej tarczy zegara godziny uderzą -
i będą mnie - wędrowca - odprowadzać długo, -
aż mi się białe śniegi w nowe zmienią baśnie,
a K I E L C E snem się staną i świetlaną smugą .........
Należy pamiętać o postaci Jana Gajzlera, szczególnie wtedy, gdy ze szczytu Łysicy, lub spod klasztoru na Świętym Krzyżu spoglądamy przed siebie widząc oczami wyobraźni nieistniejący już świat, z którego poeta czerpał inspirację do swej twórczości.
Oprac.: J. Główka